This website is using cookies

We use cookies to ensure that we give you the best experience on our website. If you continue without changing your settings, we'll assume that you are happy to receive all cookies on this website. 

Šrámek, Fráňa: Srebrny wiatr (Stříbrný vítr in Polish)

Portre of Šrámek, Fráňa

Stříbrný vítr (Czech)

A počala se ho s nejnevinnější tváří vyptávati zvláštními pokořujícími otázkami na některé podrobnosti z gymnasia, na profesory, vysvědčení - jako by chtěla říci: No, vidíš, vždyť já vím, že jsi pouze takový malý studentík ještě, který se musí učit, profesory poslouchat, pěkné známky na vysvědčení nosit, aby tatínek za vlasy nevykrákal! Ratkin cítil stud i vztek, obličej se mu zaléval krví a slzy by mu byly málem vytryskly. I Majer byl zcela zřejmě zaražen chováním sestřenice a zdálo se, že by ji byl rád přerušil; pohlédl brzo na ni, brzo na Ratkina a také se červenal. Myšlénka, aby se pomstil, vyvstala náhle v Ratkinovi a v témž okamžiku nabyl již úplného klidu. A jak vítr dul a po obloze střemhlavě hnaly se křídlaté mraky, rostlo v něm jakési divoké rozjaření... Počkej jen, počkej, frajle... však se bohdá ještě naskytne příležitost...!
Obrátila se k němu opět s otázkou. A čím že vlastně chce býti, až vystuduje? Přivřené oči zase se posmívaly - zatracené oči! Ratkinovi zaškubalo kolem rtů. Pozor, Ratkine, řekl si, zakousni se dobře a nepusť! Ne, Ratkin nepustí. Rozvážně si sousto v ústech zpřevracel - a tu to máš! Čím že chce býti? Ne, to dosud určitě neví. Ale zdá se, že by mohl být básníkem. Řekl to, ani se nezačervenal. Přivřené oči hleděly naň ještĕ posměšněji. Jak to? Píše snad už básně? Píše. „Oh! Oh!“ udělala. „A jaké?“ „Všelijaké. Podle - nálady... vlastně podle toho, co se v životě přihodí.“ „Ale... ale!“ zavrtěla směšně hlavou, „a hodně se přihodilo?“ Ratkin zůstával úplně klidným, kdežto ona stala se náhle poněkud nejistou. „Ale, božíčku, pak to ještě nakonec budou nějaké velkolepé básně!“ řekla, ale posměšný tón jí jaksi selhal. „Nevím,“ odpověděl klidně a pokrčil rameny. A možno si některou přečíst? Ano, má jednu u sebe. Napsal ji tady v Mírově... a... vztahuje se na něco, co se stalo nepříliš dávno. Vyňal notes z kapsy, listoval v něm okamžik a pak jí podal. „Tady,“ řekl.
Počala čisti. S posměšně důležitou tváří, ovšem, jak jinak. A on vrazil ruce do kapes a měl chuť hvízdati si. Pozoroval ji po straně a tvářil se, jako by nešlo ani o žádné překvapení.
Viděl ji, ana se náhle začervenala, a zajásal v nitru. Vida, není zrovna ani tak ošklivá, když se červená, pomyslil si; hihi, docela pěkný čumáček má, bestie jedna! A jsme si teď kvit, co?
Vrátila mu notes prudkým pohybem ruky.
Majer po něm natáhl ruku.
„Půjč... přečtu si to taky... řekl ostýchavě jaksi.
„Ne...“ vyhrkla rychle, „je to nestydaté...“
Ratkin co nejklidněji pokrčil rameny a schoval notes do kapsy.
Majer hleděl z jednoho na druhého.
Šli teď opět proti plnému větru. Vítr dul. Oh, jak vesele teď vítr Ratkinovi dul!
Teprve po chvíli řekla:
„Snad nebudete tvrdit, že jste si to nevymyslil...?“ Ale její hlas nebyl už tak pevný jako dříve.
Pokrčil rameny.
Bylo pozorovati její zuřivost a zmatek po nezdařeném pokusu o pohrdlivý smích. Šel úmyslně stále po jejím boku a dráždil ji ještě více naprostým svým klidem. Ale mohl se jen ztěžka opanovati; divoká radost jím proudila: Mstil se! Mstil!
Majer zůstal několik kroků pozadu.
A tu ona se opět obrátila k Ratkinovi a otázala se pohrdlivým smíchem:
„Slyšte, jak jste, prosím vás, stár?“
Duj, větře, duj, pomyslil si Jeník, srdce mu také zadulo a on řekl:
„To je podivné. Vy se mne ptáte. Ta... ta... se neptala...“
Zahryzla do spodního rtu.
„Pfuj!“ řekla pouze.
Teď byla řada na něm, aby si hvízdl. A on si skutečně hvízdl. Pohlédla naň, obličej jí zrudl a rty zbělely, jak je k sobě tiskla. Pak odklonila rychle hlavu.
Stála tu u cesty skála. Vítr houkal a plískal přes její balvany, jako by tu měli čerti posvícení. Ratkin obrátil se jaře k Majerovi.
„Ty, co, ztečeme tu baštu?“
Majer mnoho chuti neměl, vítr tam nahoře pořádně běsnil. Ale dal si přece říci.
A teď to šlo z balvanu na balvan.
„Počkej, dej pozor... z druhé strany musíš, abys byl za větrem...“ volal Ratkin.
Majer zůstal v půli cestě, dále se mu nechtělo; tam nahoře nebyly s větrem žádné žerty. Zůstal v závětří za jedním balvanem a volal na Ratkina:
„Ty, nelez tam, tadyhle je pěkné místečko!“ Ne, dující větry nebyly Majerovým živlem.
Ale Ratkin byl již nahoře. Vítr by jej byl málem překotil. Ale zachytil se pevně a teď stál tu, svítě očima i dychtivými rty, jako by vyzýval větry. Sňal klobouk a vlasy mu vlály i srdce jeho vlálo jak červený prapor.


PublisherFráňa Šrámek: Stříbrný vítr, p. 146-148., Československý spisovatel, Praha, 1969

Srebrny wiatr (Polish)

– Och, cóż za filozof! – rzuciła nagle jakby siłą hamując wybuch śmiechu. Potem zwróciła się do Majera: – Słuchaj, Gustek, ty przecież w takich sprawach jesteś głupi, prawda? No, tym się nie przejmuj. Bo ja także. Oboje jesteśmy głupi. Rzeczy tak głębokich nie rozumiemy. I dlatego będzie lepiej, jeżeli pan... pan Ratkin, tak?... jeżeli pan Ratkin będzie z nami rozmawiał o czym innym... – Jakże jadowicie i szyderczo powiedziała to wszystko, jakby miała w ustach małą, syczącą żmiję! I z najniewinniejszą w świecie miną zaczęła mu stawiać specjalnie upokarzające pytania na temat jakichś drobiazgów z gimnazjum, profesorów, świadectw... jakby chciała powiedzieć: A widzisz, przecież ja wiedziałam, że ty jesteś jeszcze taki zwyczajny, mały uczniak, który musi się uczyć, słuchać profesorów i przynosić na świadectwach dobre stopnie, żeby tatuś nie wytarmosił za czuprynę! Ratkin był zawstydzony i wściekły, krew mu nabiegła do twarzy, niewiele brakowało, by ukazały się łzy. I Majer także wyraźnie był zaskoczony zachowaniem się kuzynki, wyglądało, że miał ochotę jej przerwać: spoglądał to na nią, to. na Ratkina i robił się purpurowy. Nagle Ratkinowi przyszło na myśl, że powinien się zemścić, i w tej samej chwili odzyskał całkowity spokój. Wiatr dmuchał, po niebie skrzydlate chmury gnały na łeb, na szyję, a w nim narastało jakieś niezwykłe rozradowanie... Poczekaj, ty, poczekaj, laluniu... jeszcze się chyba nadarzy jakaś okazja!...
Znowu zwróciła się do niego z pytaniem: czym właściwie chciałaby zostać po skończeniu szkoły? Zmrużone oczy znów drwiły – te przeklęte oczy! Ratkinowi drgnęły kąciki ust. Uwaga – powiedział sobie –trzymaj się mocno, nie pofolguj! O nie, Ratkin nie pofolguje. Rozważał starannie każde słowo – a teraz masz! Czym chciałby być? Na razie dokladnie nie wie. Ale tak to wygląda, że chyba będzie poetą. Mówiąc to nawet się nie zaczerwienił.
Przymrużone oczy spoglądały nań jeszcze bardziej drwiąco. Ach, tak! Może już pisze wiersze? Owszem, pisze. – Oh, oh! – bąknęła. – A jakie?
– Rozmaite. Zależnie od nastroju... a właściwie w zależności od tego, co się w życiu zdarzy.
– No, no – kręciła zabawnie głową – a dużo już sie, w życiu zdarzyło? – Ratkin był zupełnie spokojny, a tymczasem ona nagle jakby traciła pewność siebie.
– Ho, ho, mój Boże, to zapewne będą jakieś wspaniałe poezje! – powiedziała, ale ten drwiący ton jakby się załamał.
– Nie wiem – odparł spokojnie ruszając ramionami. A może można by coś z nich przeczytać? Owszem, jeden wiersz ma nawet przy sobie. Napisał go tutaj, w Mirowie... i... odnosi się do czegoś, co niedawno miało miejsce. Wyciągnął z kieszeni notes, chwileczkę przewracał kartki, wreszcie podał. – O, tutaj.
Zaczęła czytać. Rzecz prosta z wyrazem drwiącej powagi na twarzy. On zaś wsadziwszy ręce w kieszenie miał ochotę gwizdać. Obserwował ją z boku, robiąc taką minę, jakby tu nie wchodziło w grę żadne zaskoczenie.
Widział, jak zaczerwieniła się nagle, uradowało się w nim serce. Właściwie nie jest nawet taka brzydka, kiedy się zarumieni – pomyślał – hi, hi, ma wcale ładny pyszczek, bestyjką! No to teraz jesteśmy skwitowani, prawda?
Gwałtownym ruchem ręki zwróciła mu notes.
Wyciągnął po niego rękę Majer.
– Daj mi... ja też chcę przeczytać... – rzucił nieśmiało.
– Nie... – wybuchnęła natychmiast – to jest bezwstydne. Ratkin najspokojniej ruszył ramionami i schował notes do kieszeni.
Majer spoglądał to na jedno, to na drugie.
Znów teraz szli pod ostry wiatr. Wicher dął. Oh, jakże wesolo teraz Ratkinowi dął ten wiatr!
– Nie będzie pan chyba twierdził – odezwała się dopiero po chwili – że to nie jest zmyślona historia?... – Głos jej nie był już tak pewny siebie jak uprzednio.
Ruszył ramionami.
Warto było obserwować jej wściekłość i zmieszanie przy daremnych próbach zdobycia się na pogardliwy uśmiech. Umyślnie szedł stale obok niej, a jego absolutny spokój drażnił ją jeszcze bardziej. Ale z trudem panował nad sobą: ponosiła go szalona radość. To była zemsta! Zemsta!...
Majer trzymał się kilka kroków z tyłu.
Naraz znów zwróciła się do Ratkina i ze wzgardliwym uśmiechem zadała mu pytanie:
– Proszę pana, a ile pan właściwie ma lat?
Dmij, wietrze, dmij – myślał Jenik, w jego sercu także hulał wiatr.
– To dziwne. Pani o to pyta. A ona... ona... nie pytała...
Przygryzła dolną wargę.
– Ach, fe! – rzuciła tylko.
Teraz z kolei on powinien był zagwizdać. Gwizdnął istotnie. Obejrzała się na niego: twarz jej poczerwieniała, zaciśnięte wargi zbielały. I szybko odwróciła głowę.
Obok drogi była skalista górka. Wicher wył i smagał głazy, jakby diabły urządzały tu jarmark. Ratkin żywo zwrócił się do Majera:
– Słuchaj, zdobędziemy szturmem ten bastion?
Majer nie zdradzał wielkiej ochoty, na szczycie wicher szalał nie na żarty. Ale dał sie, namówić.
Zaczęli sie, wspinać: z głazu na głaz.
– Poczekaj, uważaj.., trzeba od drugiej strony... żebyś nie szedł pod wiatr... – wołał Ratkin.
Majer utknął wpół drogi, dalej iść nie mial ochoty – tam wyżej nie można już było lekceważyć wichury. Ukrywszy się przed wiatrem za jakimś głazem wołał na Ratkina:
– Słuchaj, tam nie chodż, tu jest doskonałe miejsce! – Nie, Majer wśród wichury nie czuł się w swoim żywiole.
Lecz Ratkin był już na górze. Omal go wiatr nie przewrócił, ale trzymał się mocno. Stał z błyszczącymi oczyma i chciwie rozchylonymi wargami, jakby wyzywał wiatr. Zdjął kapelusz, rozwiały mu się włosy, powiewały na wietrze, łopotało serce jak chorągiew czerwona.

 




minimap