This website is using cookies

We use cookies to ensure that we give you the best experience on our website. If you continue without changing your settings, we'll assume that you are happy to receive all cookies on this website. 

Sienkiewicz, Henryk: Qvo Vadis (Quo Vadis in Finnish)

Portre of Sienkiewicz, Henryk

Quo Vadis (Polish)

Rozdział I

Petroniusz obudził się zaledwie koło południa i jak zwykle, zmęczony bardzo. Poprzedniego dnia był na uczcie u Nerona, która przeciągnęła się do późna w noc. Od pewnego czasu zdrowie jego zaczęło się psuć. Sam mówił, że rankami budzi się jakby zdrętwiały i bez możności zebrania myśli. Ale poranna kąpiel i staranne wygniatanie ciała przez wprawionych do tego niewolników przyśpieszało stopniowo obieg jego 1eniwej krwi, rozbudzało go, cuciło, wracało mu siły, tak że z elaeothesium, to jest z ostatniego kąpielowego przedziału, wychodził jeszcze jakby wskrzeszony, z oczyma błyszczącymi dowcipem i wesołością, odmłodzon, pełen życia, wykwintny, tak niedościgniony, że sam Otho nie mógł się z nim porównać, i prawdziwy, jak go nazywano: arbiter elegantiarum.

W łaźniach publicznych bywał rzadko: chyba że zdarzył się jakiś budzący podziw retor, o którym mówiono w mieście; lub gdy w efebiach odbywały się wyjątkowo zajmujące zapasy. Zresztą miał w swej insuli własne kąpiele, które słynny wspólnik Sewerusa, Celer, rozszerzył mu, przebudował i urządził z tak nadzwyczajnym smakiem, iż sam Nero przyznawał im wyższość nad cezariańskimi, chociaż cezariańskie były obszerniejsze i urządzone z nierównie większym przepychem.

Po owej więc uczcie, na której znudziwszy się błaznowaniem Watyniusza brał wraz z Neronem, Lukanem i Senecjonem udział w diatrybie: czy kobieta ma duszę - wstawszy późno, zażywał, jak zwykle, kąpieli. Dwaj ogromni balneatorzy złożyli go właśnie na cyprysowej mensie, pokrytej śnieżnym egipskim byssem - i dłońmi, maczanymi w wonnej oliwie, poczęli nacierać jego kształtne ciało - on zaś z zamkniętymi oczyma czekał, aż ciepło laconicum i ciepło ich rąk przejdzie w niego i usunie zeń znużenie.

Lecz po pewnym czasie przemówił - i otworzywszy oczy jął rozpytywać o pogodę, a następnie o gemmy, które jubiler Idomen obiecał mu przysłać na dzień dzisiejszy do obejrzenia... Pokazało się, że pogoda jest piękna, połączona z lekkim powiewem od Gór Albańskich, i że gemmy nie przyszły. Petroniusz znów przymknął oczy i wydał rozkaz, by przeniesiono go do tepidarium, gdy wtem spoza kotary wychylił się nomenclator oznajmiając, że młody Markus Winicjusz, przybyły świeżo z Azji Mniejszej, przyszedł go odwiedzić.

Petroniusz kazał wpuścić gościa do tepidarium, dokąd i sam się przeniósł. Winicjusz był synem jego starszej siostry, która przed laty wyszła za Marka Winicjusza, męża konsularnego z czasów Tyberiuszowych. Młody służył obecnie pod Korbulonem przeciw Partom i po ukończonej wojnie wracał do miasta. Petroniusz miał dla niego pewną słabość, graniczącą z przywiązaniem, albowiem Markus był pięknym i atletycznym młodzieńcem, a zarazem umiał zachowywać pewną estetyczną miarę w zepsuciu, co Petroniusz cenił nad wszystko.

Pozdrowienie Petroniuszowi! - rzekł młody człowiek wchodząc sprężystym krokiem do tepidarium - niech wszyscy bogowie darzą cię pomyślnością, a zwłaszcza Asklepios i Kipryda, albowiem pod ich podwójną opieką nic złego spotkać cię nie może.

- Witaj w Rzymie i niech ci odpoczynek będzie słodki po wojnie - odrzekł Petroniusz wyciągając rękę spomiędzy fałd miękkiej karbassowej tkaniny, w którą był obwinięty. - Co słychać w Armenii i czy bawiąc w Azji nie zawadziłeś o Bitynię?

Petroniusz był niegdyś rządcą Bitynii i co większa, rządził nią sprężyście i sprawiedliwie. Stanowiło to dziwną sprzeczność z charakterem człowieka słynnego ze swej zniewieściałości i zamiłowania do rozkoszy - dlatego lubił wspominać te czasy, albowiem stanowiły one dowód, czym by być mógł i umiał, gdyby mu się podobało.

- Zdarzyło mi się być w Heraklei - odrzekł Winicjusz. - Wysłał mnie tam Korbulo z rozkazem ściągnięcia posiłków.

- Ach, Heraklea! Znałem tam jedną dziewczynę z Kolchidy, za którą oddałbym wszystkie tutejsze rozwódki, nie wyłączając Poppei. Ale to dawne dzieje. Mów raczej, co słychać od ściany partyjskiej. Nudzą mnie wprawdzie te wszystkie Wologezy, Tyrydaty, Tygranesy i cała ta barbaria, która, jak twierdzi młody Arulanus, chodzi u siebie w domu jeszcze na czworakach, a tylko wobec nas udaje ludzi. Ale teraz dużo się o nich mówi w Rzymie, choćby dlatego, że niebezpiecznie mówić o czym innym.

- Ta wojna źle idzie i gdyby nie Korbulo, mogłaby się zmienić w klęskę.

- Korbulo! Na Bakcha! Prawdziwy to bożek wojny, istny Mars: wielki wódz; a zarazem zapalczywy, prawy i głupi. Lubię go, choćby dlatego, że Nero go się boi.

- Korbulo nie jest człowiekiem głupim.

- Może masz słuszność; a zresztą wszystko to jedno. Głupota, jak powiada Pyrron, w niczym nie jest gorsza od mądrości i w niczym się od niej nie różni.

Winicjusz począł opowiadać o wojnie, lecz gdy Petroniusz przymknął powieki, młody człowiek, widząc jego znużoną i nieco wychudłą twarz, zmienił przedmiot rozmowy i jął wypytywać go z pewną troskliwością o zdrowie.

Petroniusz otworzył znów oczy.

Zdrowie!... Nie. On nie czuł się zdrów. Nie doszedł jeszcze wprawdzie do tego, do czego doszedł młody Sisenna, który stracił do tego stopnia czucie, że gdy go przynoszono rano do łaźni, pytał: "Czy ja siedzę?" Ale nie był zdrów. Winicjusz oddał go oto pod opiekę Asklepiosa i Kiprydy. Ale on, Petroniusz, nie wierzy w Asklepiosa. Nie wiadomo nawet, czyim był synem ten Asklepios, czy Arsinoe, czy Koronidy, a gdy matka niepewna, cóż dopiero mówić o ojcu. Kto teraz może ręczyć nawet za swego własnego ojca!

Tu Petroniusz począł się śmiać, po czym mówił dalej - Posłałem wprawdzie dwa lata temu do Epidauru trzy tuziny żywych paszkotów i kubek złota, ale wiesz dlaczego? Oto powiedziałem sobie: pomoże - nie pomoże, ale nie zaszkodzi. Jeśli ludzie składają jeszcze na świecie ofiary bogom, to jednak myślę, że wszyscy rozumują tak jak ja. Wszyscy! Z wyjątkiem może mulników, którzy najmują się podróżnym przy Porta Capena. Prócz Asklepiosa miałem także do czynienia i z asklepiadami, gdym zeszłego roku chorował trochę na pęcherz. Odprawiali za mnie inkubację. Wiedziałem, że to oszuści, ale również mówiłem sobie: co mi to szkodzi! Świat stoi na oszustwie, a życie jest złudzeniem. Dusza jest także złudzeniem. Trzeba mieć jednak tyle rozumu, by umieć rozróżnić złudzenia rozkoszne od przykrych. W moim hypocaustum każę palić cedrowym drzewem posypywanym ambrą, bo wolę w życiu zapachy od zaduchów. Co do Kiprydy, której mnie także poleciłeś, doznałem jej opieki o tyle, że mam strzykanie w prawej nodze. Ale zresztą to dobra bogini! Przypuszczam, że i ty także poniesiesz teraz prędzej czy później białe gołębie na jej ołtarz.

- Tak jest - rzekł Winicjusz. - Nie dosięgnęły mnie strzały Partów, ale trafił mnie grot Amora... najniespodzianiej, o kilka stadiów od bramy miasta.

- Na białe kolana Charytek! Opowiesz mi to wolnym czasem - rzekł Petroniusz.

- Właśnie przyszedłem zasięgnąć twej rady - odpowiedział Markus.

Lecz w tej chwili weszli epilatorowie, którzy zajęli się Petroniuszem, Markus zaś zrzuciwszy tunikę wstąpił do wanny z letnią wodą, albowiem Petroniusz zaprosił go do kąpieli.

- Ach, nie pytam nawet, czy masz wzajemność -odrzekł Petroniusz spoglądając na młode, jakby wykute z marmuru ciało Winicjusza. - Gdyby Lizypp był cię widział, zdobiłbyś teraz bramę wiodącą do Palatynu, jako posąg Herkulesa w młodzieńczym wieku.

Młody człowiek uśmiechnął się z zadowoleniem i począł zanurzać się w wannie, wychlustywając przy tym obficie ciepłą wodę na mozaikę przedstawiającą Herę w chwili, gdy prosi Sen o uśpienie Zeusa. Petroniusz patrzył na niego zadowolonym okiem artysty.

Lecz gdy skończył i oddał się z kolei epilatorom, wszedł lector z puszką brązową na brzuchu i zwojami papieru w puszce.

- Czy chcesz posłuchać? - spytał Petroniusz.

- Jeśli to twój utwór, chętnie! - odpowiedział Winicjusz - ale jeśli nie, wolę rozmawiać. Poeci łapią dziś ludzi na wszystkich rogach ulic.

- A jakże. Nie przejdziesz koło żadnej bazyliki, koło termów, koło biblioteki lub księgarni, żebyś nie ujrzał poety gestykulującego jak małpa. Agryppa, gdy tu przyjechał ze Wschodu, wziął ich za opętanych. Ale to teraz takie czasy. Cezar pisuje wiersze, więc wszyscy idą w jego ślady. Nie wolno tylko pisywać wierszy lepszych od cezara i z tego powodu boję się trochę o Lukana... Ale ja pisuję prozą, którą jednak nie częstuję ani samego siebie, ani innych. To, co lector miał czytać, to są codicilli tego biednego Fabrycjusza Wejenta.

- Dlaczego "biednego"?

- Bo mu powiedziano, żeby zabawił się w Odysa i nie wracał do domowych pieleszy aż do nowego rozporządzenia. Ta odyseja o tyle mu będzie lżejsza niż Odyseuszowi, że żona jego nie jest Penelopą. Nie potrzebuję ci zresztą mówić, że postąpiono głupio. Ale tu nikt inaczej rzeczy nie bierze, jak po wierzchu. To dość licha i nudna książka, którą zaczęto namiętnie czytać dopiero wówczas, gdy autor został wygnany. Teraz słychać na wszystkie strony: "Scandala! Scandala!", i być może, że niektóre rzeczy Wejento wymyślał, ale ja, który znam miasto, znam naszych patres i nasze kobiety, upewniam cię, iż to wszystko bledsze niż rzeczywistość. Swoją drogą każdy szuka tam obecnie - siebie z obawą, a znajomych z przyjemnością. W księgarni Awirunusa stu skrybów przepisuje książkę za dyktandem - i powodzenie jej zapewnione.

- Twoich sprawek tam nie ma?

- Są, ale autor chybił, albowiem jestem zarazem i gorszy, i mniej płaski, niż mnie przedstawił. Widzisz, my tu dawno zatraciliśmy poczucie tego, co jest godziwe lub niegodziwe, i mnie samemu wydaje się, że tak naprawdę to tej różnicy nie ma, chociaż Seneka, Muzomusz i Trazea udają, że ją widzą. Mnie to wszystko jedno! Na Herkulesa, mówię, jak myślę! Ale zachowałem tę wyższość, że wiem, co jest szpetne, a co piękne, a tego na przykład nasz miedzianobrody poeta, furman, śpiewak, tancerz i histrio - nie rozumie.

Żal mi jednak Fabrycjusza! To dobry towarzysz.

Zgubiła go miłość własna. Każdy go podejrzewał, nikt dobrze nie wiedział, ale on sam nie mógł wytrzymać i na wszystkie strony rozgadywał pod sekretem. Czy ty słyszałeś historię Rufinusa?

- Nie.

- To przejdźmy do frigidarium, gdzie wychłodniemy i gdzie ci ją opowiem.

Przeszli do frigidarium, na środku którego biła fontanna zabarwiona na kolor jasnoróżowy i roznosząca woń fiołków. Tam siadłszy w niszach wysłanych jedwabiem, poczęli się ochładzać. Przez chwilę panowało milczenie. Winicjusz patrzył czas jakiś w zamyśleniu na brązowego fauna, który przegiąwszy sobie przez ramię nimfę szukał chciwie ustami jej ust, po czym rzekł:

- Ten ma słuszność. Oto co jest w życiu najlepsze. - Mniej więcej! Ale ty prócz tego kochasz wojnę, której ja nie lubię, albowiem pod namiotami paznokcie pękają i przestają być różowe. Zresztą każdy ma swoje zamiłowania. Miedzianobrody lubi śpiew, zwłaszcza swój własny, a stary Scaurus swoją wazę koryncką, która w nocy stoi przy jego łożu i którą całuje, jeśli nie może spać. Wycałował już jej brzegi. Powiedz mi, czy ty nie pisujesz wierszy?

- Nie. Nie złożyłem nigdy całego heksametru. - A nie grywasz na lutni i nie śpiewasz?

- Nie.

- A nie powozisz?

- Ścigałem się swego czasu w Antiochii, ale bez powodzenia.

- Tedy jestem o ciebie spokojny. A do jakiego stronnictwa należysz w hipodromie?

- Do Zielonych.

- Tedy jestem zupełnie spokojny, zwłaszcza że posiadasz wprawdzie duży majątek, ale nie jesteś tak bogaty jak Pallas albo Seneka. Bo widzisz, u nas teraz dobrze jest pisać wiersze, śpiewać przy lutni, deklamować i ścigać się w cyrku, ale jeszcze lepiej, a zwłaszcza bezpieczniej jest nie pisywać wierszy, nie grać, nie śpiewać i nie ścigać się w cyrku. Najlepiej zaś jest umieć podziwiać, gdy to czyni Miedzianobrody. Jesteś pięknym chłopcem, więc ci to chyba może grozić, że Poppea zakocha się w tobie. Ale ona zbyt na to doświadczona. Miłości zażyła dość przy dwóch pierwszych mężach, a przy trzecim chodzi jej o co innego. Czy wiesz, że ten głupi Otho kocha ją dotąd do szaleństwa... Chodzi tam po skałach Hiszpanii i wzdycha, tak zaś stracił dawne przyzwyczajenia i tak przestał dbać o siebie, że na układanie fryzury wystarczy mu teraz trzy godziny dziennie. Kto by się tego spodziewał, zwłaszcza po Othonie.

- Ja go rozumiem - odrzekł Winicjusz. - Ale na jego miejscu robiłbym co innego.

- Co mianowicie?

- Tworzyłbym wierne sobie legie z tamtejszych górali. To tędzy żołnierze ci Iberowie.

- Winicjuszu! Winicjuszu! Chce mi się prawie powiedzieć, że nie byłbyś do tego zdolny. A wiesz dlaczego? Oto takie rzeczy się robi, ale się o nich nie mówi nawet warunkowo. Co do mnie, śmiałbym się na jego miejscu z Poppei, śmiałbym się z Miedzianobrodego i formowałbym sobie legie, ale nie z Iberów, tylko z Iberek. Co najwyżej, pisałbym epigramata, których bym zresztą nie odczytywał nikomu, jak ten biedny Rufinus.

- Miałeś mi opowiedzieć jego historię. - Opowiem ci ją w unctuarium.

Ale w unctuarium uwaga Winicjusza zwróciła się na co innego, mianowicie na cudne niewolnice, które czekały tam na kąpiących się. Dwie z nich, Murzynki, podobne do wspaniałych posągów z hebanu, poczęły maścić ich ciała delikatnymi woniami Arabii, inne, biegłe w czesaniu Frygijki, trzymały w rękach, miękkich i giętkich jak węże, polerowane stalowe zwierciadła i grzebienie, dwie zaś, wprost do bóstw podobne greckie dziewczyny z Kos, czekały jako vestiplicae, aż przyjdzie chwila posągowego układania fałd na togach panów.

- Na Zeusa Chmurozbiórcę! - rzekł Markus Winicjusz - jaki ty masz u siebie wybór!

- Wolę wybór niż liczbę - odpowiedział Petroniusz. - Cała moja familia w Rzymie nie przenosi czterystu głów i sądzę, że do osobistej posługi chyba dorobkiewicze potrzebują większej ilości ludzi.

- Piękniejszych ciał nawet i Miedzianobrody nie posiada - mówił rozdymając nozdrza Winicjusz.

Na to Petroniusz odrzekł z pewną przyjazną niedbałością:

- Jesteś moim krewnym, a ja nie jestem ani taki nieużyty jak Bassus, ani taki pedant jak Aulus Plaucjusz. Lecz Winicjusz usłyszawszy to ostatnie imię zapomniał na chwilę o dziewczynach z Kos i podniósłszy żywo głowę, spytał:

- Skąd ci przyszedł na myśl Aulus Plaucjusz? Czy wiesz, że ja, wybiwszy rękę pod miastem, spędziłem kilkanaście dni w ich domu. Zdarzyło się, że Plaucjusz nadjechał w chwili wypadku i widząc, że cierpię bardzo, zabrał mnie do siebie, tam zaś niewolnik jego, lekarz Merion, przyprowadził mnie do zdrowia. O tym właśnie chciałem z tobą mówić.

- Dlaczego? Czy nie zakochałeś się wypadkiem w Pomponii? W takim razie żal mi cię: niemłoda i cnotliwa! Nie umiem sobie wyobrazić gorszego nad to połączenia. Brr!

- Nie w Pomponii - eheu! - rzekł Winicjusz. - Zatem w kim?

- Gdybym ja sam wiedział w kim? Ale ja nie wiem nawet dobrze, jak jej imię: Ligia czy Kallina? Nazywają ją w domu Ligią, gdyż pochodzi z narodu Ligów, a ma swoje barbarzyńskie imię: Kallina. Dziwny to dom tych Plaucjuszów. Rojno w nim, a cicho jak w gajach w Subiacum. Przez kilkanaście dni nie wiedziałem, że mieszka w nim bóstwo. Aż raz o świcie zobaczyłem ją myjącą się w ogrodowej fontannie. I przysięgam ci na tę pianę, z której powstała Afrodyta, że promienie zorzy przechodziły na wylot przez jej ciało. Myślałem, że gdy słońce zejdzie, ona rozpłynie mi się w świetle, jak rozpływa się jutrzenka. Od tej pory widziałem ją dwukrotnie i od tej pory również nie wiem, co spokój, nie wiem, co inne pragnienia, nie chcę wiedzieć, co może mi dać miasto, nie chcę kobiet, nie chcę złota, nie chcę korynckiej miedzi ani bursztynu, ani perłowca, ani wina, ani uczt, tylko chcę Ligii, Mówię ci szczerze, Petroniuszu, że tęsknię za nią, jak tęsknił ten Sen, wyobrażony na mozaice w twoim tepidarium, za Pasyteją, tęsknię po całych dniach i nocach.

- Jeśli to niewolnica, to ją odkup. - Ona nie jest niewolnicą.

- Czymże jest? Wyzwolenicą Plaucjusza?

- Nie będąc nigdy niewolnicą, nie mogła być wyzwolona.

- Więc?

- Nie wiem: córką królewską czy czymś podobnym. - Zaciekawiasz mnie, Winicjuszu.

- Lecz jeśli zechcesz mnie posłuchać, zaraz zaspokoję twoją ciekawość. Historia nie jest zbyt długa. Ty może osobiście znałeś Wanniusza, króla Swebów, który, wypędzony z kraju, długi czas przesiadywał tu w Rzymie, a nawet wsławił się szczęśliwą grą w kości i dobrym powożeniem. Cezar Drusus wprowadził go znów na tron. Wanniusz, który był w istocie rzeczy tęgim człowiekiem, rządził z początku dobrze i prowadził szczęśliwe wojny, później jednak począł nadto łupić ze skóry nie tylko sąsiadów, ale i własnych Swebów. Wówczas Wangio i Sido, dwaj jego siostrzeńcy, a synowie Wibiliusza, króla Hermandurów, postanowili zmusić go by znów pojechał do Rzymu... próbować szczęścia w kości.

- Pamiętam, to Klaudiuszowe, niedawne czasy.

- Tak. Wybuchła wojna. Wanniusz wezwał na pomoc Jazygów, jego zaś mili siostrzeńcy Ligów, którzy, zasłyszawszy o bogactwach Wanniusza i zwabieni nadzieją łupów, przybyli w takiej liczbie, iż sam cezar Klaudiusz począł obawiać się o spokój granicy. Klaudiusz nie chciał mieszać się w wojny barbarzyńców, napisał jednak do Ateliusza Histera, który dowodził legią naddunajską, by zwracał pilne oko na przebieg wojny i nie pozwolił zamącić naszego pokoju. Hister zażądał wówczas od Ligów, by przyrzekli, iż nie przekroczą granicy, na co nie tylko zgodzili się, ale dali zakładników, między którymi znajdowała się żona i córka ich wodza.... Wiadomo ci, że barbarzyńcy wyciągają na wojny z żonami i dziećmi... Otóż moja Ligia jest córką owego wodza.

- Skąd to wszystko wiesz?

- Mówił mi to sam Aulus Plaucjusz. Ligowie nie przekroczyli istotnie wówczas granicy, ale barbarzyńcy przychodzą jak burza i uciekają jak burza. Tak znikli i Ligowie, razem ze swymi turzymi rogami na głowach. Zbili Wanniuszowych Swebów i Jazygów, ale król ich poległ, za czym odeszli z łupami, a zakładniczki zostały w ręku Histera. Matka wkrótce umarła, dziecko zaś Hister, nie wiedząc, co z nim robić, odesłał do rządcy całej Germanii, Pomponiusza. Ów po ukończeniu wojny z Kattami wrócił do Rzymu, gdzie Klaudiusz, jak wiesz, pozwolił mu odprawić tryumf. Dziewczyna szła wówczas za wozem zwycięzcy, ale po skończonej uroczystości, ponieważ zakładniczki nie można było uważać za brankę, z kolei i Pomponiusz nie wiedział, co z nią zrobić, a wreszcie oddał ją swej siostrze, Pomponii Grecynie, żonie Plaucjusza. W tym domu, gdzie wszystko, począwszy od panów, a skończywszy na drobiu w kurniku, jest cnotliwe, wyrosła na dziewicę, niestety, tak cnotliwą jak sama Grecyna, a tak piękną, że nawet Poppea wyglądałaby przy niej jak jesienna figa przy jabłku hesperyjskim.

- I co?

- I powtarzam ci, że od chwili gdy widziałem, jak promienie przechodziły przy fontannie na wskroś przez jej ciało, zakochałem się bez pamięci.

- Jest więc tak przezroczysta jak lampryska albo jak młoda sardynka?

- Nie żartuj, Petroniuszu, a jeśli cię łudzi swoboda, z jaką ja sam o mojej żądzy mówię, wiedz o tym, że jaskrawa suknia częstokroć głębokie rany pokrywa. Muszę ci też powiedzieć, że wracając z Azji przespałem jedną noc w świątyni Mopsusa, aby mieć sen wróżebny. Otóż we śnie pojawił mi się sam Mopsus i zapowiedział, że w życiu moim nastąpi wielka przemiana przez miłość.

- Słyszałem, jak Pliniusz mówił, że nie wierzy w bogów, ale wierzy w sny i być może, że ma słuszność. Moje żarty nie przeszkadzają mi też myśleć czasem, że naprawdę jest tylko jedno bóstwo, odwieczne, wszechwładne, twórcze - Venus Genitrix. Ona skupia dusze, skupia ciała i rzeczy. Eros wywołał świat z chaosu. Czy dobrze uczynił, to inna rzecz, ale gdy tak jest, musimy uznać jego potęgę, choć wolno jej nie błogosławić...

- Ach, Petroniuszu! Łatwiej na świecie o filozofię niż o dobrą radę.

- Powiedz mi, czego ty właściwie chcesz?

- Chcę mieć Ligię. Chcę, by te moje ramiona, które obejmują teraz tylko powietrze, mogły objąć ją i przycisnąć do piersi. Chcę oddychać jej tchnieniem. Gdyby była niewolnicą, dałbym za nią Aulusowi sto dziewcząt z nogami pobielonymi wapnem na znak, że je pierwszy raz wystawiono na sprzedaż. Chcę ją mieć w domu moim dopóty, dopóki głowa moja nie będzie tak biała, jak szczyt Soracte w zimie.

- Ona nie jest niewolnicą, ale ostatecznie należy do familii Plaucjusza, a ponieważ jest dzieckiem opuszczonym, może być uważana jako alumna. Plaucjusz mógłby ci ją odstąpić, gdyby chciał.

- To chyba nie znasz Pomponii Grecyny. Zresztą oboje przywiązali się do niej jak do własnego dziecka.

- Pomponię znam. Istny cyprys. Gdyby nie była żoną Aulusa, można by ją wynajmować jako płaczkę. Od śmierci Julii nie zrzuciła ciemnej stoli i w ogóle wygląda, jakby za życia jeszcze chodziła po łące porosłej asfodelami. Jest przy tym univira, a więc między naszymi cztero- i pięciokrotnymi rozwódkami jest zarazem Feniksem... Ale... czy słyszałeś, że Feniks jakoby naprawdę wylągł się teraz w górnym Egipcie, co mu się zdarza nie częściej jak raz na pięćset lat?

- Petroniuszu! Petroniuszu! O Feniksie pogadamy kiedy indziej.

- Cóż ja ci powiem, mój Marku. Znam Aula Plaucjusza, który lubo nagania mój sposób życia, ma do mnie pewną słabość, a może nawet szanuje mnie więcej od innych, wie bowiem, że nie byłem nigdy donosicielem, jak na przykład Domicjusz Afer, Tygellinus i cała zgraja przyjaciół Ahenobarba. Nie udając przy tym stoika krzywiłem się jednak nieraz na takie postępki Nerona, na które Seneka i Burrhus patrzyli przez szpary. Jeśli sądzisz, że mogę coś dla ciebie u Aulusa wyjednać - jestem na twoje usługi.

- Sądzę, że możesz. Ty masz na niego wpływ, a przy tym umysł twój posiada niewyczerpane sposoby. Gdybyś się rozejrzał w położeniu i pomówił z Plaucjuszem...

- Zbytnie masz pojęcie o moim wpływie i o dowcipie, ale jeśli tylko o to chodzi, pomówię z Plaucjuszem. jak tylko przeniosą się do miasta.

- Oni wrócili dwa dni temu.

- W takim razie pójdźmy do triclinium, gdzie czeka na nas śniadanie, a następnie, nabrawszy sił, każemy się zanieść do Plaucjusza.

- Zawsześ mi był miły - odrzekł na to z żywością Winicjusz - ale teraz każę chyba ustawić wśród moich larów twój posąg - ot, taki piękny jak ten - i będę mu składał ofiary.

To rzekłszy zwrócił się w stronę posągów, które zdobiły całą jedną ścianę wonnej świetlicy, i wskazał ręką na posąg Petroniusza, przedstawiający go jako Hermesa z posochem w dłoni.

Po czym dodał:

- Na światło Heliosa! Jeśli "boski" Aleksander był do ciebie podobny - nie dziwić się Helenie.

I w okrzyku tym było tyleż szczerości, ile pochlebstwa, Petroniusz bowiem, lubo starszy i mniej atletyczny, piękniejszy był nawet od Winicjusza. Kobiety w Rzymie podziwiały nie tylko jego giętki umysł i smak, który mu zjednał nazwę arbitra elegancji, ale i ciało. Podziw ów znać było nawet na twarzach owych dziewcząt z Kos, które układały teraz fałdy jego togi, a z których jedna, imieniem Eunice, skrycie go kochająca, patrzyła mu w oczy z pokorą i zachwytem.

Lecz on nie zwrócił nawet na to uwagi, jeno uśmiechnąwszy się do Winicjusza począł cytować mu w odpowiedzi wyrażenie Seneki o kobietach:

- Animal impudens... etc...

A następnie otoczywszy ręką jego ramiona wyprowadził go do triclinium.

W unktuarium dwie greckie dziewczyny, Frygijki i dwie Murzynki poczęły uprzątać epilichnia z woniami. Lecz w tejże chwili spoza uchylonej kotary od frigidarium ukazały się głowy balneatorów i rozległo się ciche: "psst" - a na to wezwanie jedna z Greczynek, Frygijki i dwie Etiopki, poskoczywszy żywo, znikły w mgnieniu oka za kotarą. W termach rozpoczynała się chwila swawoli i rozpusty, której inspektor nie przeszkadzał, albowiem sam częstokroć brał w podobnych hulankach udział. Domyślał się ich zresztą i Petroniusz, ale jako człowiek wyrozumiały i nie lubiący karać, patrzył na nie przez szpary.

W unctuarium pozostała tylko Eunice. Czas jakiś nasłuchiwała oddalających się w kierunku laconicum głosów i śmiechów, wreszcie uniósłszy wykładany bursztynem i kością słoniową stołek, na którym przed chwilą siedział Petroniusz, przysunęła go ostrożnie do jego posągu.

Unctuarium pełne było słonecznego światła i kolorów bijących od tęczowych marmurów, którymi wyłożone były ściany.

Eunice wstąpiła na stołek - i znalazłszy się na wysokości posągu, nagle zarzuciła mu na szyję ramiona, po czym odrzuciwszy w tył swe złote włosy i tuląc różowe ciało do białego marmuru, poczęła przyciskać w uniesieniu usta do zimnych warg Petroniusza.


Qvo Vadis (Finnish)

Ensimmäinen Luku

Petronius heräsi vasta puolenpäivän aikaan, hyvin väsyneenä, kuten tavallisesti. Hän oli edellisenä iltana ollut Neron luona kemuissa, ja ne olivat kestäneet myöhään yöhön. Viime aikoina oli hänen terveytensä alkanut horjua. Aamuisin herätessään valitti hän olevansa aivan kankea ja kykenemätön kokoamaan ajatuksiaan. Mutta kun harjaantuneet orjat aamukylvyssä huolellisesti olivat muokanneet hänen ruumistaan, niin pääsivät laiskat veret taas liikkeelle, mies heräsi ja virkistyi, hänen voimansa palasivat, ja hän jätti oleotekiumin, s.o. kylpyjen viimeisen osaston, ikäänkuin uudesti syntyneenä, silmät säteillen älyä ja huolettomuutta, nuortuneena, elämänhaluisena, käytöksessä maailmanmiehen sirous ja näennäinen kylmyys. Itse Otho ei olisi kyennyt kilpailemaan hänen kanssaan. Hän ei suotta omistanut nimeä »kauneuden tuomari», »arbiter elegantiarum».

Julkisissa kylpylaitoksissa kävi hän harvoin: vain silloin kun siellä esiintyi joku erinomainen puhuja, josta kaupungilla oli kerrottu, tai kun ephebioissa oli erityisen jännittäviä paineja. Olihan hänen omassakin »insulassaan» kylvyt, jotka Celer, Severuksen kuuluisa aikalainen oli häntä varten laajentanut ja sisustanut, jopa niin erinomaisella aistilla, että itse Nero piti niitä parempina kuin keisarillisia kylpyjä--vaikka viimemainitut olivat tilavammat ja kaikin puolin komeammat.

Hänen oli noissa kemuissa täytynyt kuunnella Vatiniuksen ikäviä sukkeluuksia ja ottaa osaa Neron, Lucanuksen ja Senecan keskusteluun kysymyksestä: onko naisella sielu? Hän nousi myöhään ja läksi paikalla kylpyyn, jossa kaksi jättiläiskokoista orjaa laski hänet pitkäkseen sypressipuiselle, valkealla egyptiläisellä byssoskankaalla peitetylle pöydälle. Sitten he kastoivat kämmenensä hyvänhajuiseen öljyyn ja rupesivat hieromaan hänen kaunismuotoista ruumistaan. Suljetuin silmin odotti Petronius lämpimän kylvyn vaikutusta. Lämpö hierojien käsistä virtasi häneen ja karkoitti väsymyksen kuin pyyhkäisemällä.

Hyvän aikaa hän oli pysynyt äänetönnä. Nyt hän avasi silmänsä ja rupesi kysymään, kummoinen ilma oli sekä olivatko gemmat, jotka kultaseppä Idomenus oli luvannut tänäpaivänä lähettää nähtäviksi, jo tulleet. Hän sai kuulla, että ilma oli kaunis, että Albanian vuorilta puhalsi lauha tuuli, mutta etteivät gemmat vielä olleet tulleet. Petronius sulki taasen silmänsä ja käski kantaa itsensä tepidariumiin. Samassa astui oviverhon takaa esiin ilmoittaja, »nomenclator», sanomaan, että nuori Marcus Vinitius, joka vasta oli palannut Vähästä Aasiasta, pyysi saada häntä tavata.

Petronius käski viedä vieraan tepidariumiin, jonne häntä itseään juuri piti kannettaman. Vinitius oli hänen vanhemman sisarensa poika, sisaren, joka jo aikoja sitten oli mennyt naimisiin Marcus Vinitiuksen, erään Tiberiuksen aikaisen entisen konsulin kanssa. Nuorukainen oli palvellut Corbulon parttilaisia vastaan lähetetyssä väessä ja sodan loputtua palannut kaupunkiin. Petronius piti hänestä, tunsipa miltei hellyyttä häntä kohtaan, sillä Marcus oli kaunis ja nuortean voimakas, tiesi sitäpaitsi aina nautinnoissaankin noudattaa taiteellista kohtuutta, ja siihen pani Petronius erittäin suurta arvoa.

"Terve sinulle, Petronius!" huudahti nuori mies, joustavin askelin astuessaan tepidariumiin. "Suokoot jumalat sinulle menestystä, varsinkin Asklepios ja Kypris, joitten suosikkeja ei koskaan voi kohdata onnettomuus!"

"Tervetuloa Roomaan ja maistukoon sinulle rauha suloiselta sodan jälkeen," vastasi Petronius, ojentaen hänelle kätensä pehmeän viitan poimuista, johon hän oli kääritty. "Mitä uutta Armeniasta, ja etkö Aasiassa ollessasi käynyt Bityniassa?"

Petronius oli kerran ollut varakonsulina Bityniassa, jopa hallinnut tarmolla ja oikeudella. Omituisena vastakohtana tälle tosiasialle oli miehen luonne: Petronius oli nimittäin kuuluisa naisellisuudestaan ja rakkaudestaan ylellisyyteen. Mutta hän muisteli vielä mielellään noita aikoja, jotka todistivat mikä hänestä olisi voinut tulla, jos hän vain olisi tahtonut.

"Minä osuin Herakleaan," virkkoi Vinitius, "sillä Corbulo lähetti minut sinne noutamaan lisävoimia."

"Vai Herakleaan! Tunsin siellä erään tytön Kolchiksesta, jota en vaihtaisi koko täkäläiseen naisväkeen, en itse Poppaeankaan. Mutta ne ajat ovat olleet ja menneet! Kerro mieluummin kuulumisia parttien puolelta. Suoraan sanoen olen noista Vologeseista, Tiridateista, Tigraneksista ja muista barbareista saanut ihan tarpeekseni. Nuori Arulanus vakuuttaa, että he omassa keskuudessaan aina kävelevät neljällä jalalla ja että he vain meidän edessämme tekeytyvät ihmisiksi. Paljon heistä nykyään puhutaan Roomassa, ehkä siksi että on vaarallista puhua muusta."

"Sota ei edisty. Jollei Corbulo olisi johtajana, niin se piankin voisi kääntyä tappioksi."

"Corbulo! Niin, kautta Bacchuksen, se se on oikea sodan jumala, Mars itse omassa persoonassaan: suuri soturi, tulinen, rehellinen ja tyhmä. Minä pidän hänestä, jollen muusta syystä, niin siksi, että Nero pelkää häntä."

"Corbulo ei ole tyhmä mies."

"Ehkä olet oikeassa. Se on muuten yhdentekevää. Tyhmyys, kuten Pyrrho sanoo, ei ole ensinkään huonompi ominaisuus kuin viisauskaan, eikä missään suhteessa eroa siitä."

Vinitius rupesi kertomaan sodasta. Vasta kun Petronius sulki silmänsä, huomasi nuori mies, miten väsyneet ja laihtuneet hänen kasvonsa olivat. Silloin hän kiireesti vaihtoi puheainetta ja rupesi huolestuneena kysymään hänen terveyttään.

Petronius avasi silmänsä.

Terveyttään! Niin, ei hän ollut terve. Tosin ei hänen vielä ollut niin hullusti kuin nuoren Sissenan, joka oli kadottanut tuntonsa siihen määrään, että kun hänet aamuisin oli laskettu kylpyyn, hänen täytyi kysyä: »istunko minä?»--Mutta ei hänkään ollut terve. Vinitius oli sulkenut hänet Asklepioksen ja Kypriksen huomaan, mutta hän, Petronius, ei uskonut Asklepiokseen. Eihän edes tiedetty, kenen poika tuo Asklepios oli, Arsinoen vaiko Koroniksen, ja kun ei edes äidistä ole varmaa tietoa, niin mitä sitten isästä kannattaa puhuakaan. Kuka se muuten näinä aikoina uskalsi mennä takaamaan edes omaa isäänsä!

Petronius hymähti ja jatkoi puhettaan:

"Kaksi vuotta sitten minä todella lähetin Epidaurukseen kolme tusinaa eläviä rastaita ja kultaisen pikarin. Tiedätkö, miltä kannalta otin asian? Ajattelin: se auttaa, jos auttaa, ja jollei auta, niin ei se ainakaan vahingoita. Ja jos ihmiset maan päällä vielä kantavat uhreja jumalille, niin kaikki he varmaan ajattelevat niinkuin minä. Kaikki! paitsi mahdollisesti aasinkuljettajat, jotka Porta Capenen luona kauppaavat palvelustaan matkustajille. Mutta paitsi Asklepion olin tekemisissä Asklepiadienkin kanssa viime vuonna, kun sairastin rakkotautia. He toimittivat minulle »inkubationin», ja minä kyllä tiesin että se keino pettää, mutta ajattelin: entä sitten? Koko maailma on petokselle perustettu ja elämä on paljasta harhanäköä. Sielu on sekin harhanako. Ihmisellä pitää vain olla niin paljo järkeä, että hän osaa erottaa suloiset harhanäöt karvaista. Annan kylpyhuoneessani polttaa ambralla priiskoitettuja seeteripuita, sillä olen aina pitänyt tuoksusta enemmän kuin haisusta. Mitä taas Kyprikseen tulee, jonka suosioon tässä suljit minut, niin on hän suosinut minua siihen määrään, että oikeassa jalassani aina on särkyä. Mutta onhan se hyvä jumalatar! Vakuutan, että sinä ennemmin tai myöhemmin uhraat valkeita kyyhkysiä hänen alttarilleen."

"Kyllä kai," vastasi Vinitius. "Parttilaisten nuolet eivät minuun osuneet, mutta Amorin vasama minuun sattui aivan odottamatta, muutaman staadion matkan päässä kaupungin porteilta."

"Kautta Sulotarten valkeitten polvien! siitä sinä kerrotkin minulle joskus sopivaan aikaan!" huudahti Petronius.

"Totta puhuen minä tulinkin pyytämään sinulta neuvoa juuri tässä asiassa," puhui Marcus.

Nyt tulivat paikalle samat orjat, jotka olivat palvelleet Petroniusta, ja hänen kehoituksestaan riisui Marcus tunikansa ja astui haaleaan kylpyyn.

"En edes kysykään, saatko osaksesi vastarakkautta," puheli Petronius, katsellen Vinitiuksen nuorta ruumista, joka oli kuin marmorista veistetty. "Jos Lysippus olisi sinut nähnyt, niin sinä nyt koristaisit Palatinuksen porttia nuorteana Herkuleen kuvapatsaana."

Nuori mies hymähti mielissään ja sukelsi kylpyyn sellaisella vauhdilla, että lämmin vesi läiskähti mosaikkikuvan päälle, joka esitti Heraa rukoilemassa unen jumalaa nukuttamaan Zeusta. Petronius katseli sisarenpoikaansa taiteilijan tyytyväisellä silmällä.

Tuskin oli Marcus noussut kylvystä ja joutunut »epilatorien», karvannyppijä-orjien, käsiin, kun »lector» eli esilukija astui sisään, pronssikotelo riippumassa vatsan päällä, kotelossa papyruskääröjä.

"Tahdotko kuulla?"

"Mielelläni, jos se on sinun teoksesi," vastasi Vinitius, "muuten mieluummin juttelisin. Tähän aikaan on runoilijoita sellainen määrä, että he ahdistavat meitä joka kadunkulmassa."

"Niin kyllä. Et voi liikkua ainoankaan julkisen rakennuksen, kylpylaitoksen, kirjaston tai kirjakaupan likeisyydessä, näkemättä sen edustalla runoilijaa tekemässä apinantemppujaan. Kun Agrippa palasi kotiin itämailta, luuli hän heitä paholaisen riivaamiksi. Ajat ovat todella sellaiset, että voi tulla siihen johtopäätökseen. Caesar kirjoittaa runoja, ja kaikki muut seuraavat hänen jälkiään. Varokoon jokainen ainoastaan, ettei kirjoita parempia runoja kuin Caesar! ja siinä suhteessa hiukan pelkään Lucanuksen puolesta... Minä puolestani kirjoitan suorasanaista ja sitä en tarjoa nautittavaksi itselleni enempää kuin muillekaan. Esilukijan tarkoitus oli tässä esittää Fabritius Vejento-raukan teoksia."

"Minkätähden »raukan?»"

"Siksi että häntä käskettiin viipymään Odyssassa eikä palaamaan kotoisille karsinoille ennenkuin saa uuden käskyn. Mutta tämä »Odysseia» käy hänelle epämiellyttävämmäksi kuin Odysseulle, sillä hänen vaimonsa ei ole mikään Penelope: Tyhmyyksiä! Mutta kaikki katsovat täällä asioita pintapuolisesti. Kirja muuten on sekä huono että ikävä, ja ihmiset ovat ruvenneet lukemaan sitä vasta senjälkeen, kun tekijä karkoitettiin maanpakolaisuuteen. Nyt huudetaan joka taholta: »scandala, scandala!» ja mahdollisesti Vejento muutamissa kohdin on liioitellut, mutta minä, joka tunnen kaupunkimme ja tunnen miehemme ja naisemme, vakuutan sinulle, että todellisuudessa kaikki on räikeämpää kuin kirjassa. Jokainen hakee sieltä--pelolla itseään, mielihyvällä tuttaviaan. Avirnuksen kirjakaupassa istuu paraikaa sata henkeä kirjoittamassa jäljennöstä tästä kirjasta sanelun mukaan--ja sen menestys on taattu."

"Esiinnytkö sinä siinä?"

"Kyllä, mutta tekijä ei ole osannut oikeaan, sillä minä olen sekä huonompi että vähemmän alhainen kuin miksi hän minua kuvaa. Katso, johan meiltä aikoja sitten on mennyt taju oikeasta ja väärästä. Ja minä puolestani olen vakuutettu siitä, ettei näiden käsitteiden välillä mitään varsinaista eroa olekaan, vaikka Seneca, Musonius ja Thrasea väittävät olevan. Minulle on kaikki yhdentekevää. Kautta Herkuleen, minä puhun niinkuin ajattelen! Mutta sen verran mielenjaloutta sentään aina olen säilyttänyt, että osaan erottaa mikä on rumaa, mikä kaunista, mutta sitä esimerkiksi tämä punapartainen runoilijamme, kuskimme, lauluniekkamme, tanssitaiturimme ja kulharimme--ei ymmärrä."

"Sääli minun kuitenkin käy Fabritiusta? Hän oli hyvä toveri."

"Itserakkaus sen miehen tärveli. Kaikki epäilivät häntä, mutta kukaan ei tietänyt mitään varmaa. Hän itse ei voinut pitää kiinni suutaan, vaan lörpötteli salaisuutensa joka haaralle. Oletko kuullut Rufinuksen jutun?"

"En."

"No lähdetään sitten frigidariumiin vilvoittelemaan, niin kerron sinulle."

He läksivät frigidariumiin, jonka keskellä suihkulähde nosti ilmaan vaaleanpunaista, orvokinhajuista vettä, ja istuutuivat silkillä verhottuihin seinäsyvennyksiin jäähdyttämään itseään. Hetkisen ajan vallitsi hiljaisuus. Vinitius katseli mietteissään pronssista faunia, joka oli riistänyt syliinsä vedenneidon ja kiihkeästi kurottautui hänen huuliaan kohti.

"Tuo on oikeassa!" huudahti hän sitten. "Se se on parasta tässä elämässä."

"Jossakin määrin! Mutta pidäthän sinä sodastakin, jota taas en minä voi kärsiä, koska teltoissa kynnet halkeilevat ja kadottavat punansa. Mutta joka ihmisellä on omat mielitekonsa. Vaskiparta pitää laulusta, varsinkin omasta laulustaan, ja vanha Scarus rakastaa korinttilaista vaasiansa, joka aina öisin seisoo hänen vuoteensa vieressä, jotta hän voisi sitä suudella, jollei saa unta. Hän on jo suudellut siltä laidat rikki. Kerropa minulle, kirjoitatko runoja?"

"En. En ole vielä tehnyt ainoatakaan heksametriä."

"Entä soitatko luuttua ja laulatko?"

"En."

"Entä ohjaatko vaunuja?"

"Koetinhan minä ennen Antiokiassa, mutta ei se onnistunut."

"Sitten olen sinun puolestasi levollinen. Mitä puoluetta kannatat kilparadalla?"

"Vihreää."

"Sitten olen aivan levollinen, varsinkin koska sinulla on suuri maatila, mutta et sentään ole niin rikas kuin Pallas tai Seneca. Näetkös, meikäläisen on kyllä hyvä nykyaikana kirjoittaa ja lausua runoja, soittaa luuttua ja esiintyä sirkuksessa, mutta vielä parempi--ja ennen kaikkea vaarattomampaa--on meikäläisen olla kirjoittamatta runoja, olla soittamatta, laulamatta ja esiintymättä sirkuksessa. Paraiten menestyy se, joka osaa ihaella sitä, mitä Vaskiparta ihaelee. Sinä olet kaunis poika ja sentähden saattaa sinua mahdollisesti uhata se vaara, että Poppaea rakastuu sinuun. Mutta jo hän taitaa olla liian kokenut. Hän lienee kahdelta ensimmäiseltä mieheltään saanut tarpeeksi tyydytystä rakkaudelleen ja tahtoo tältä kolmannelta jotakin aivan toista. Tiedätkö, että se tyhmä Otho rakastaa häntä aivan mielettömästi... Nyt hän kulkee huokailemassa Espanjan kallioilla ja kuuluu kokonaan muuttuneen entisestään: hän on aivan unohtanut oman itsensä eikä enää tarvitse kuin kolme tuntia hiustensa kampaamiseen. Kuka sitä olisi uskonut Othosta?"

"Minä ymmärrän hänet," virkkoi Vinitius, "mutta hänen sijassaan olisin menetellyt toisin."

"No kuinka?"

"Olisin hankkinut itselleni uskollisia legiooneja sikäläisistä vuoristolaisista. Iberiläiset ovat kelpo sotamiehiä."

"Vinitius, Vinitius! Tekisipä mieleni väittää, ettet olisi ryhtynyt sellaiseen. Arvaapas miksi? Siksi, että sellaista tosin joskus tapahtuu, mutta ei kukaan puhu siitä ääneen. Minä puolestani olisin antanut hänen sijassaan palttua sekä Poppaealle että Vaskiparralle, ja jos olisin hankkinut itselleni legioonia, niin en olisi ottanut niihin Iberian miehiä, vaan naisia. Lisäksi olisin kirjoittanut epigrammeja, mutta niitä en olisi lukenut kenellekään, kuten Rufinus-raukka tekee."

"Sinunhan piti kertoa minulle hänen historiansa."

"Unctuariumissa saat sen kuulla."

Mutta unctuariumissa kääntyi Vinitiuksen huomio toisaalle, sillä siellä odotti kylpijöitä joukko erinomaisen kauniita orjattaria. Kaksi heistä, mustia neekerityttöjä, jotka olivat kuin ihanat, mustasta puusta veistetyt kuvapatsaat, alkoi sivellä heidän ruumistaan hyvänhajuisilla Arabian voiteilla. Frygittäret, notkeina ja liukkaina kuin käärmeet ja taitaen kaikki hiussukimisen salaisuudet, pitivät käsissään kiilloitettuja, teräksisiä peilejä ja kampoja. Mutta kaksi jumalattaren muotoista kreikatarta Kos-saarelta odotti herrojen pukeutumista, saadaksensa järjestää heidän togansa taiteellisiin poimuihin.

"Kautta pilviäpitelevän Zeusin!" huudahti Marcus Vinitius, "mikä valikoima sinulla on!"

"Pidän mieluummin pienen valikoiman kuin suuren lauman," vastasi Petronius. "Koko palvelijakuntani Roomassa ei nouse kuin neljäänsataan henkeen. Ainoastaan nousukkaat tarvitsevat persoonalliseen palvelukseensa enemmän väkeä."

"Kauniimpaa väkeä ei ole itse Kupariparrallakaan," puheli Vinitius, ja hänen sieramensa laajenivat.

Siihen vastasi Petronius omituisella hyväntahtoisella huolimattomuudella:

"Olet sukulaiseni, mutta minä en ole mikään nautinnonhylkääjä kuten Bassus, enkä liioin mikään turhantarkka kuten Aulus Plautius."

Viimemainitun nimen kuullessaan Vinitius hetkeksi unohti Kos-saaren tytöt, nosti päätään ja kysyi:

"Mistä sinä tulit ajatelleeksi Aulus Plautiusta? Tiedätkö että minä vietin muutamia viikkoja juuri hänen talossaan sen jälkeen, kun olin katkaissut käteni ulkopuolella kaupunkia. Plautius sattui nimittäin tulemaan paikalle juuri onnettomuuden tapahtuessa ja, nähdessään minun kärsimykseni, vei hän minut kotiinsa, ja hänen orjansa, parantaja Merion, minut paransi. Juuri tästä asiasta tahdoin puhua kanssasi."

"Kuinka niin? Rakastuitko sattumalta Pomponiaan? Siinä tapauksessa säälin sinua! Pomponia on vanha ja siveä. Ikävämpää suhdetta en saata ajatella. Brr!"

"En Pomponiaan--ehei!" vastasi Vinitius.

"No keneen sitten?"

"Jospa edes itsekään tietäisin keneen! Mutta minä en tarkoin tiedä edes hänen nimeänsä, onko hän Lygia vaiko Callina. Kotona sanovat häntä Lygiaksi, sentähden että hän on lygiläistä syntyperää, mutta hänen barbarinen nimensä on Callina. Kummallinen talo tuo Plautiuksen talo! Siellä asuu väkeä että kiehuu, mutta kuitenkin siellä on hiljaista kuin Subiacumin lehdoissa. Muutamaan päivään en tietänyt, että talossa asui jumalatar. Mutta eräänä varhaisena aamuna näin hänen peseytyvän puutarhan suihkulähteessä. Kautta vaahdon, josta Afrodite syntyi, vakuutan sinulle, että aamuruskon säteet lävistivät hänen ruumiinsa. Luulin hänen auringon noustessa muuttuvan pelkäksi valoksi, kuten muuttuu aamurusko. Senjälkeen näin hänet vielä kaksi kertaa ja sitten en enää tiedä, mitä on rauha. Minun ei tee mieleni mitään, en tahdo tietää kaupungin huvituksista, en huoli naisista, en välitä kullasta, en Korintin vaskisista taideteoksista, en helmistä enkä kalliista kivistä, en viinistä enkä kemuista--ikävöin ainoastaan Lygiaa. Sanon sinulle sen vielä selvemmin, Petronius, että ikävöin häntä niinkuin Unen jumala, joka on kuvattuna mosaiikkiin sinun tepidariumissasi, ikävöi Paisytheiaa, ikävöin häntä yöt, päivät."

"Jos tyttö on orja, niin osta hänet."

"Hän ei ole orja."

"Mikä hän sitten on? Onko hän Plautiuksen vapautettu?"

"Hän ei ole koskaan ollut orja eikä niinmuodoin voi olla vapautettukaan."

"Kuka hän sitten on?"

"En tiedä. Jonkun kuninkaan tytär, tai jotakin sellaista."

"Sinä teet minut uteliaaksi, Vinitius."

"Jos tahdot kuulla, niin heti tyydytän uteliaisuutesi. Juttu ei ole kovin pitkä. Etkö sinä liene persoonallisestikin tuntenut svevien kuningasta Vanniusta, joka, karkoitettuna maastaan, kauan aikaa asui täällä Roomassa, jopa tuli tunnetuksi hyvänä diskonheittäjänä ja vaununohjaajana. Keisari Drusus auttoi hänet takaisin valtaistuimelle. Vannius, joka totta puhuen oli kelpo mies, hallitsi alussa hyvästi kansaansa, jopa kävi sotiakin onnella, mutta rupesi sitten sortamaan sekä naapurejaan että omaa kansaansa. Silloin hänen sisarenpoikansa Vangio ja Sido sekä hermandurilaiskuninkaan Vibiliuksen pojat nousivat häntä vastaan ja pakottivat hänet uudestaan lähtemään Roomaan... koettamaan onneaan luupelissä."

"Muistan kyllä. Se tapahtui Klaudiuksen aikana."

"Niin. Syttyi sota. Vannius kutsui avukseen jazygit, hänen rakkaat sisarenpoikansa taas lygit, joita viimeksimainittuja Vanniuksen rikkaudet ja saaliinhimo houkutteli maahan niin suurissa laumoissa, että itse Caesar Klaudiuskin rupesi pelkäämään rajojaan. Klaudius ei tahtonut sekaantua barbarien riitoihin, vaan kirjoitti Tonavan legioonien päällikölle Atelius Histerille ja käski hänen pitää silmällä sodan kulkua sekä varoa, ettei meidän rauhaamme häirittäisi. Hister vaati nyt lygeiltä lupauksen, etteivät he menisi rajan yli, ja lygit antoivat sanansa. Lisäksi antoivat he vielä panttivankeja, joiden joukossa oli heidän johtajansa puoliso ja tytär... Huomattava on, että barbarit lähtevät sotaan vaimoineen, lapsineen... Minun Lygiani on vastamainitun päällikön tytär."

"Mistä sinä tämän kaiken tiedät?"

"Aulus Plautius itse sen minulle kertoi. Lygiläiset eivät todellakaan menneet rajan yli, mutta barbarien mieli on epämääräinen kuin myrskyn kulku. Niin katosivat lygitkin häränsarvineen päivineen. He löivät Vanniuksen, svevit ja jazygit, mutta tappelussa kaatui heidän oma kuninkaansa. Sitten he läksivät pois saaliineen päivineen, mutta panttivangit jäivät Histerille. Äiti kuoli pian. Hister, joka ei tietänyt, mihin hän lapsen panisi, lähetti sen germanien maaherralle, Pomponiukselle. Päätettyään sodan chateja vastaan palasi Pomponius Roomaan, jossa Klaudius, kuten tiedät, salli hänen panna toimeen voittokulun. Neito astui tässä tilaisuudessa voittajan vaunujen takana. Mutta koska ei panttivanki suinkaan ole samaa kuin vanki, eikä Pomponius juhlallisuuden loputtua taaskaan tietänyt, mitä hän tytölle tekisi, antoi hän hänet vihdoin sisarensa Pomponia Graecinan, Plautiuksen vaimon haltuun. Tässä talossa asuu hyve sekä isäntäväen suojissa että yksin kanakopissakin, ja täällä kasvoi tyttö yhtä siveäksi kuin Graecina itse, mutta niin ihanaksi, että Poppaea hänen rinnallaan olisi kuin syksyinen viikuna Hesperiidien omenan rinnalla."

"Entä sitten?"

"Sanon sinulle vieläkin, että nähtyäni auringon säteiden siellä suihkulähteen luona miltei lävistävän hänen ruumiinsa, olen häneen silmittömästi rakastunut."

"Onko hän sitten niin läpikuultava kuin pieni nahkiainen tai nuori sardiini?"

"Älä laske leikkiä, Petronius! Minä kerron sinulle tässä kohtalostani yksinkertaisella suoruudella, mutta tiedäthän, että ihminen räikeänvärisillä vaatteilla monasti peittää syviäkin haavoja. Vielä täytyy minun tunnustaa sinulle, että palattuani Aasiasta vietin yön pyhän Mopsuksen temppelissä, saadakseni nähdä jotakin ennustavaa unta. Unessa ilmestyi minulle itse Mopsus, joka ilmoitti, että elämässäni tulee tapahtumaan suuri muutos rakkauden kautta."

"Muistaakseni Plinius sanoo, ettei hän usko jumaliin, mutta uniin hän uskoo. Mahdollisesti hän on oikeassa. Vaikka minä lasken leikkiä kaikesta, niin olen miltei vakuutettu siitä, että on olemassa ainoastaan yksi iankaikkinen, luova ja kaikkivoipa jumaluus, Venus Genitrix. Hän pitää koossa sielut ja ruumiit, elolliset ja elottomat olennot. Eros se oli, joka loihti esiin maailman kaaoksesta. Toinen asia on, tekikö hän siinä hyvin, mutta koska sitä nyt kerran ei voi muuttaa, niin meidän täytyy tunnustaa hänen voimansa joko myöten tai vastoin tahtoamme."

"Oi Petronius! Helpompi on maailmassa saada kuulla filosofiaa kuin hyviä neuvoja."

"Sano minulle nyt sitten, mitä sinä oikeastaan tahdot?"

"Tahdon omistaa Lygian. Tahdon että nämä käsivarteni, jotka nyt tavoittelevat tyhjää ilmaa, pitelevät häntä ja painavat häntä rintaani vasten. Tahdon niellä hänen hengitystään. Jos hän olisi orjatar, niin antaisin Aulukselle hänestä sata tyttöä, joitten valkeiksi kalkitut jalat osoittavat, että he ensi kertaa seisovat turulla. Tahdon omistaa hänet, kunnes hapseni ovat yhtä valkeat kuin Soracten kukkula talvella."

"Hän ei ole orjatar, mutta hän on kuitenkin katsottava kuuluvaksi Plautiuksen »familiaan», palvelijakuntaan. Tai ehkä häntä orpolapsena voipi pitää »alumnana», kasvattityttärenä. Plautius saattaisi luovuttaa hänet sinulle, jos tahtoisi."

"Sinäpä et tunne Pomponia Graecinaa. Sitäpaitsi he molemmatkin kohtelivat häntä kuin omaa lasta."

"Tunnen kyllä Pomponian. Hän on aivan kuin sypressi. Jollei hän olisi Auluksen vaimo, niin saattaisi palkata hänet itkijänaiseksi. Julian kuoleman jälkeen käyttää hän aina mustaa »stolaa» ja näyttää muuten siltä kuin hän jo käyskentelisi Tuonen niityillä asphodelos-liljojen keskellä. Onhan hän sitäpaitsi »univira», yhden miehen rakastettu, ja meidän naistemme joukossa, jotka neljä, viisi kertaa ovat vaihtaneet miestä, on sellainen oikea Fenix-lintu. Mutta tosiaan...! oletko kuullut, että Pohjois-Egyptissä hiljan todella on nähty Fenix, jommoisia ei löydetä kuin kerran viidessäsadassa vuodessa?"

"Petronius, Petronius! Puhukaamme Fenixistä toisen kerran."

"Mistä minä sitten sinulle puhuisin, hyvä Marcus! Tunnen Aulus Plautiuksen. Hän moittii kyllä elämäntapojani, mutta pitää minusta sentään tavallaan ja kunnioittaa minua enemmän kuin muita siksi, etten koskaan ole ollut ilmiantaja, kuten esimerkiksi Domitius Afer, Tigellinus ja koko Vaskiparran ystävälauma. Vaikken tahdokaan näytellä minkään stoikon osaa, niin olen moittinut Neron tekoja, joiden johdosta Seneca ja Burrus eivät ole lausuneet ainoatakaan paheksuvaa ääntä. Jos luulet minun voivani tehdä jotakin hyväksesi Aulukseen nähden, niin olen valmis auttamaan sinua."

"Luulen että voit. Sinä voit vaikuttaa häneen ja sinun kekseliäs pääsi löytää aina uusia keinoja. Jos sinä ottaisit tutkistellaksesi asemaa ja puhuaksesi Plautiuksen kanssa..."

"Sinulla on liian suuret luulot sekä vaikutuksestani että kekseliäisyydestäni, mutta jollet muuta vaadi, niin puhun kyllä Plautiuksen kanssa, niin pian kuin hän palaa kaupunkiin."

"Hän palasi jo toissapäivänä."

"Siinä tapauksessa menkäämme tricliniumiin, jossa ruoka odottaa, ja kootkaamme voimia. Sitten voimme kannatuttaa itsemme Plautiuksen luo."

"Minä olen aina pitänyt sinusta," huudahti Vinitius lämpimästi, "mutta nyt käsken asettaa kuvapatsaasi kotijumalieni joukkoon--kas, tuon kauniin kuvan tuolta--ja kannan sille uhreja."

Näin puhuessaan kääntyi Vinitius seinään päin, joka oli täynnä kuvia, ja viittasi kuvaan, joka esitti Petroniusta Hermeenä, taikasauva kädessä.

"Kautta Helioksen valon!" huudahti hän sitten, "jos jumalallinen Alexandros (Paris) oli sinun näköisesi, niin en hämmästele Helenaa."

Hänen huudahduksensa oli todella välitöntä ihailua, sillä vaikka Petronius oli vanhempi eikä kovin kookas vartaloltaan, niin oli hän miltei kauniimpi Vinitiustakin. Rooman naiset eivät ihailleet yksin sitä hienoa älyä ja aistia, joka oli antanut hänelle »arbiter elegantiarum»-nimen, vaan hänen ulkomuotoaankin. Ihaellen katselivat häntä kreikkalaiset tytötkin, jotka paraikaa järjestivät hänen togansa poimuja. Toinen tytöistä, nimeltään Eunike, rakasti häntä salaa ja katseli hänen silmiinsä nöyrin, ihastunein katsein.

Petronius ei kiinnittänyt siihen mitään huomiota, vaan kääntyi hymyillen Vinitiuksen puoleen ja rupesi sanelemaan muuatta Senecan lausuntoa naisesta:

"Animal impudens... j.n.e."

Sitten kiersi hän käsivartensa Vinitiuksen hartioiden ympäri ja saattoi hänet tricliniumiin.

Sill'aikaa olivat molemmat kreikkalaistytöt, frygittäret ja kaksi mauritarta korjaamassa unctuariumista pois hyvänhajuisia voiteita. Äkkiä pistivät frigidariumin puoleisen oviverhon välitse kylpyvartijat päänsä ja kuiskasivat hiljaa: »sst!» Samassa hypähtivät frygittäret, kaksi etiopialaistyttöä ja toinen kreikattarista paikoiltaan ja katosivat silmänräpäyksessä oviverhon taakse. Kylpylaitoksessa alkoi nimittäin taas se vallaton ja hillitön elämä, jota ei tarkastajakaan kieltänyt, sentähden että hän monasti itsekin otti osaa sen nautintoihin. Harmitti se muuten Petroniusta, mutta järkevänä miehenä ei hän mielellään ryhtynyt rangaistuksiin, vaan antoi näittenkin huvitusten mennä menojaan.

Eunike oli jäänyt yksin unctuariumiin. Hetkisen kuunteli hän naurua ja melua, joka, yhä edeten, kuului hikoiluosastosta päin. Vihdoin nosti hän pienen, jalokivillä koristetun norsunluisen tuolin, jota Petronius vasta oli käyttänyt istuimenaan, varovasti hänen kuvansa alle.

Huone oli täynnä valoa ja värejä, sillä seinät olivat lasketut taivaankaarenkarvaisilla marmorilevyillä, ja niitä pitkin hyppelivät auringonsäteet.

Eunike nousi tuolille ja, päästyään kuvan tasalle, kiersi äkkiä käsivartensa sen kaulaan. Hän ravisti taapäin kultaisia hiuksiaan, painoi ruumiinsa valkeaa marmoria vastaan ja vei hellästi huulensa Petroniuksen kylmää suuta vastaan...



minimap