This website is using cookies

We use cookies to ensure that we give you the best experience on our website. If you continue without changing your settings, we'll assume that you are happy to receive all cookies on this website. 

Válek, Miroslav: Sentimentálne Vianoce

Portre of Válek, Miroslav

Sentimentálne Vianoce (Slovak)

To sú tie šťastné Vianoce.
Siroty mrznú po stovkách jak vrany,
kým na nás letia biele oceány,
korene slnka stále trápi smäd.
Sivé a ťažké hviezdy z olova
lejeme spolu do priezračnej vody,
okolo domu vlčia svorka chodí
a ty si moja láska staniolová,
budem jesť s tebou tmavý, horský med.

Obchádzam ťa v kruhu,
prezerám si ťa žltým pohľadom.
Bláznivé husle, vlčie zavýjanie,
na zadné zrazu postavil sa dom.

Pre teba, láska, mimózu a hrom!

Miluj ma!
Buď vlhká ako noc,
buď ako studňa hlboká.
Ja práve ako slnko
horľavý
a smútný som.

Vody sa zdvihli, zapráskal bič potoka,
usmiali sa utopenci pod ľadom.
A mne už skoro spadne na stôl hlava,
zdĺhavý Mesiac ma v okne podrezáva,
blesk krvi,
šabľa,
horí sad.
Počujem v peci veselého diabla
oheň rozbíjať.

A to sú tie šťastné Vianoce,
tá hudba zvonov,
tá tichá noc,
ten domov.

Ryšavé blchy z ohňa na zem skáču,
svrbí ma ruka na ten nežný krk.
A izba modravie jak pri zváraní kovov.
Náramky,
škrtiči jej úbeľových rúk.

Ale nie.
Ani nie.
Jej útle ruky váhavo zvoniace,
dve krotké ovečky,
schádzajú z môjho tela.
Obloha zhasla,
Zem mi uletela.

Aleluja,
aleluja,
už som spasený.

Zvon! Zvon!
Celé mesto medené jak zvon.

Ach, tá mladosť boľavá,
karmínový svet!
Plakala a volala.

Zvon, zvon, zvon!

Bol to neuveriteľný beh.
Na jazyku ešte sladla mi jak perník.
Boli biele Vianoce,
padal čierny
sneh.


Sentymentalne Boże Narodzenie (Polish)

Oto szczęśliwe Boże Narodzenie.
Sieroty marzną w gromadach jak wrony,
gdy na nas lecą białe oceany,
korzenie słońca dręczy pragnienie
Szare i ciężkie gwiazdy z ołowiu
lejemy wspólnie w przeźroczystą wodę,
naokoło domu chodzi sfora wilków
a ty jesteś – miłością moją staniolową,
będę jeść z tobą ciemny, górski miód.

Obchodzę cię wokoło,
żółtym przyglądam się wzrokiem.
Błazeńskie skrzypce, wycie wilcze,
dęba nagle stanął cały dom.

Dla ciebie, draga, mimoza i grom.

Kochaj mnie!
Bądź wilgotna jak noc,
bądź głęboka jak studnia
Prawie jak słońce
gorejący
i spragniony jestem.

Podniosły się wody, trzasnął bicz potoku
zaśmiali się topielcy pod lodem.
I skoro na stół już opadnie mi głowa
powolny Księżyc mnie w oknie podżyna,
blask krwi,
szabla,
pali się sad.
Słyszę jak w piecu wesołego diabła
próbują ogień rozpalać.

I to jest szczęśliwe Boże Narodzenie
ten grający dzwon,
ta
cicha noc,
ten dom.

Z ognia rude pchły na ziemię skaczą,
świerzbi mnie ręka na ten kark delikatny.
I izba niebieszczeje jak podczas spawania metali.
Bransolety,
pętle jej białych rąk.

Lecz nie.
Wcale nie.
Jej wątłe ręce nieśmiało dzwoniące,
dwie drobne owieczki
z mego ciała schodzące.
Strop nieba ściemniał.
Ziemia spod nóg uciekła.

Alleluja,
alleluja,
już jestem zbawiony.

Dzwon! Dzwon!
Całe miasto miedziane jak dzwon.

Ach, ta młodość bplesna,
świat karminowy!
Płakała i wołała.

Dzwon, dzwon, dzwon!

Był to niezwykły bieg.
Na języku stawała się jeszcze słodsza – jak piernik.
Było białe Boże Narodzenie.
padał czarny
śnieg.

 



PublisherWydawnictwo "Śląsk"
Source of the quotationCztery księgi niepokoju
Bookpage (from–to)pp. 92

minimap